Selen: suplementacja w autoimmunologicznych chorobach tarczycy – co warto wiedzieć?
Autoimmunologiczne choroby tarczycy rozwijają się, gdy twój własny układ odpornościowy uzna tkankę tarczycy za wroga...
Ponad 4000 zweryfikowanych opinii
Choć w sanskrycie oznacza „zapach konia”, jej nazwa botaniczna brzmi bardziej subtelnie – withania somnifera. Podobno sprawdza się w wielu trudnych sytuacjach: przy problemach ze skołatanymi nerwami, niskim libido, brakiem życiowej energii. Czy ashwagandha to rzeczywiście specjalistka czy raczej celebrytka na aptecznych półkach?
Choć dawno minęły czasy, gdy gościła niczym gwiazda na łamach wielu poczytnych magazynów, nadal znajdą się osoby, które ten zdrowotny trend przespały. Dopiero teraz następuje u nich przebudzenie, przechodzą przez pierwsze stopnie wtajemniczenia. Podpytują, co to właściwie jest i czy warto. I zaraz potem, czy w kroplach, proszku, bądź tabletkach, bo najwyraźniej są już na zakup zdecydowane. I oczywiście zadają pytanie, czy ja, córka farmaceutki, na sobie (albo na mężu) przetestowałam? Odpowiadam, że nie, jeszcze nie, ale zapewniam, że przy najbliższej wizycie u @naczelna_na83 sprawdzę w szafie typu komandor, pełnej ziołowych preparatów, czy przypadkiem gdzieś się tam jej nie ma.
Sama się w zasadzie zastanawiam, jak to możliwe, że ashwagandha jak dotąd nie zwiodła mnie na pokuszenie. Tłumaczę sobie, że to zapewne przez moją wrodzoną oporność na wszelkiego rodzaju trendy i nowinki. W ten sposób musiałam koleżankę rozczarować. Sama jeszcze nie próbowałam, chociaż wiele już na temat ashwagandhy przeczytałam. Spektrum jej działania, z tego co się dowiedziałam, jest niemal nieskończone. Zaczynam rozumieć, dlaczego uważa się ją za spektakularną. Ale do rzeczy..
Jej nazwa zwyczajowa to żeń-szeń indyjski, witania ospała, zimowa wiśnia i ashwagandha, co dosłownie oznacza w sanskrycie „zapach konia”. Dokładnie tak, jej nazwa pochodzi od końskiego zapachu (zachęcająco), ale także od siły i wytrzymałości ogiera, którą to zioło daje (już lepiej). Jej smak określany jest w kategorii: gorzki, ciepły, suchy. Czyli? Sprawdzam w kompendium ajurwedy, co to oznacza. Jedno jest pewne, smak ashwagandhy jest raczej nieprzyjemny. Aby była trochę smaczniejsza radzą dodać łyżeczkę do porannych soków, kaw, herbat i koktajli.
W ajurwedzie jest uważana za „rasayanę”, która przywraca i odmładza ciało i umysł, poprawia nastrój i samopoczucie, sprzyja długowieczności. Lekarze ajurwedyjscy uważają, że niektóre pokarmy i zioła, takie jak ashwagandha, mogą uzupełniać organizm w „ojas”, czyli w witalność i energię życiową, jeśli została wyczerpana z powodów takich jak stres, choroba i brak równowagi. Inne tradycyjne zastosowania tego zioła to: astma, zapalenie oskrzeli, łuszczyca, zapalenie stawów, bezsenność. Używa się jej również jako afrodyzjaka i ogólny tonik.
Warto wspomnieć, że w różnych częściach na Półwyspie Indyjskim stosuje się ją tak naprawdę przy różnego rodzaju schorzeniach. W Pendżabie służy do łagodzenia bólów krzyża i jako afrodyzjak. W regionie Sind uważa się, że działa poronnie, a jeszcze gdzie indziej stosuje się ją wraz z masłem ghee i miodem do leczenia niskiej ilości plemników u mężczyzn.
A w Stanach Zjednoczonych? Guru wellness – dodaje ją dzień w dzień wraz z olejem migdałowym i masłem kokosowym oraz całą masą innych sekretnych składników do swojego porannego smoothie. W tym momencie czuję, że już jestem bliska przetestowania jej na sobie… albo na mężu ;)
Co należy jak najszybciej podkreślić, ashwagandha to adaptogen. Adaptogen z długą listą zalet. Pomaga organizmowi radzić sobie ze stresem, wspiera procesy metaboliczne i przywraca równowagę. Dostarcza organizmowi i umysłowi tego, czego potrzebuje w danym momencie poprzez normalizujące działanie. A prościej? Lokalizuje, gdzie w organizmie potrzebna jest pomoc i dokładnie tam ją wysyła.
Korzyści z przyjmowania ashwagandhy, o których czytam w leksykonach ziół i innych opracowaniach wydają się nie mieć końca. Gdy z kolei postanawiam sama zrobić wywiad wśród znajomych, wszyscy ją zachwalają, choć niewiele argumentują. Koleżanka z jogi na przykład stwierdziła, że ashwagandha poprawiła jej libido, a w odpowiedzi na pytanie, jak długo ją zażywała usłyszałam, że w formie proszku dosypała do owsianki… raz ;) No cóż.
Do sedna. Kreślę zwartą listę obietnic i życzeń, które można rzekomo składać po zażyciu tej cudownej rośliny.
Łagodzi stany depresyjne, zmniejsza lęk, stany długotrwałego stresu, bezsenności oraz zmęczenia. Co więcej, zapewnia energię i przywraca dobre samopoczucie na co dzień.
Naturalnie przyczynia się do zwiększenia skupienia i podnosi jasność umysł. Poprawia funkcjonowanie mózgu i układu nerwowego, wspomagając regenerację komórek mózgowych i obniża poziom kortyzolu. Istnieją ponadto śmiałe hipotezy, że może pomóc w zahamowaniu postępu choroby Parkinsona czy Alzheimera. Potwierdzenie tego wymaga wielu badań, ale przy mgle mózgowej czy mętnym myśleniem oraz w problemach z koncentracją ashwagandha może być pomocna.
Eksperyment przeprowadzony na szczurach wykazał, że zwierzęta, którym podano ashwagandhę pływały dwa razy dłużej niż te, którym nie została podana. Zioło to wzmacnia bowiem mięśnie poprawiając ich napięcie oraz redukując stany zapalne. Z tego względu polecana jest osobom uprawiającym sport wyczynowo bądź chcącym poprawić kondycję.
Ponoć ashwagandha może być stosowana w leczeniu problemów z płodnością u mężczyzn i zwiększaniu pożądania seksualnego u kobiet. Może także pomóc ustabilizować poziom hormonów i zredukować zaburzenia cyklu miesiączkowego.
W Indiach stosowana jest klinicznie w profilaktyce i leczeniu raka, a także wykorzystywana do wzmocnienia odporności po chemioterapii. Zawarte w niej związki aktywne farmakologicznie, zwane witanolidami, wykazują silne właściwości antyseptyczne i przeciwnowotworowe.
Ashwagandha jest bogata w żelazo i uważa się, że może być stosowana jako wsparcie leczenia niedokrwistości czy anemii, w szczególności u kobiet, które są znacznie bardziej narażone na wystąpienie tych problemów. Potrafi także łagodzić niektóre objawy menopauzalne.
Ashwagandha może być użyteczna przy uśmierzaniu bólów mięśniowych szyi i pleców, a także w przypadku fibromialgii, czyli w przewlekłym bólu mięśni całego ciała.
Ponoć istnieją badania, według których ashwagandha była w stanie obniżyć poziom cukru we krwi.
Zaślepieni obietnicami długowieczności i wizją nowych codziennych rytuałów ze smoothie czy miską hipsterskiej owsianki, nie możemy zapominać, że lekarz bądź wykwalifikowany farmaceuta powinien być tu ostateczną wyrocznią, zanim zastosujemy jakąkolwiek ziołową kurację. Tylko specjalista jest w stanie ocenić naszą kondycję psycho-fizyczną i stwierdzić, czy rzeczywiście jej potrzebujemy, czy wręcz możemy sobie zaszkodzić.
A poza tym unikaj ashwagandhy jak ognia, jeśli:
• wykazujesz nadwrażliwość na rośliny psiankowate,
• masz nadmiar żelaza,
• narzekasz na wrzody żołądka,
• masz nadczynność tarczycy,
• w przypadku zapalenia czy przekrwienia tętnic,
• jeśli jesteś w ciąży – nie eksperymentuj z ziołami i suplementami diety. Powinien je przepisać wyłącznie lekarz. Wysokie dawki ashwagandhy mogą mieć właściwości poronne (!)
• w okresie laktacji oraz zażywania leków nasennych, znieczulających lub przeciwpadaczkowych.
Wykazano ponadto, że duże dawki powodują zaburzenia żołądkowo-jelitowe, w tym biegunkę i nudności.
Na koniec nie powiem Ci : brać ashwagandhę czy nie? Nie doradzę, czy masz zrobić ze swojej kuchni laboratorium i zakraplać z pedantycznym zacięciem jakieś toniki, czy dosypywać do wszystkiego sproszkowane ziele. I nie, nie chodzi wcale o to, co sobie najbliżsi o Tobie pomyślą… Ale powiem, że ja się w końcu odważyłam i jestem mile zaskoczona. Śpię od kilku tygodni jak nie matka dwójki gagatków, które cały czas nie mogą się wyprowadzić z naszego małżeńskiego łóżka. Gdy mąż karci, że mogłabym wreszcie sama nauczyć się cokolwiek konfigurować, ciśnienie mi już tak nie skacze. Zapomniałam też o PMS-ie. I jeszcze jedna rzecz, mój poziom ambicji chyba nagle poszybował, gdyż na poważnie zastanawiam się, czy nie zasiać ashwagandhy na balkonie. Ponoć z łatwością można ją uprawiać w domowym ogródku, nawet w klimacie takim jak nasz, czyli średnio sprzyjającym ;)
Źródła:
1. Lopresti AL, Smith SJ, Malvi H, Kodgule R. An investigation into the stress-relieving and pharmacological actions of an ashwagandha (Withania somnifera) extract: A randomized, double-blind, placebo-controlled study. Medicine (Baltimore). 2019 Sep.
2. Salve J, Pate S, Debnath K, Langade D. Adaptogenic and Anxiolytic Effects of Ashwagandha Root Extract in Healthy Adults: A Double-blind, Randomized, Placebo-controlled Clinical Study. Cureus. 2019 Dec 25.
3. Wankhede S, Langade D, Joshi K, Sinha SR, Bhattacharyya S. Examining the effect of Withania somnifera supplementation on muscle strength and recovery: a randomized controlled trial. J Int Soc Sports Nutr. 2015 Nov 25.
4. Dutta R, Khalil R, Green R, Mohapatra SS, Mohapatra S. Withania Somnifera (Ashwagandha) and Withaferin A: Potential in Integrative Oncology. Int J Mol Sci. 2019 Oct 25.
5. Dar NJ, Hamid A, Ahmad M. Pharmacologic overview of Withania somnifera, the Indian Ginseng. Cell Mol Life Sci. 2015 Dec.
6. Tandon N, Yadav SS. Safety and clinical effectiveness of Withania Somnifera (Linn.) Dunal root in human ailments. J Ethnopharmacol. 2020 Jun 12.
7. Choudhary D, Bhattacharyya S, Bose S. Efficacy and Safety of Ashwagandha (Withania somnifera (L.) Dunal) Root Extract in Improving Memory and Cognitive Functions. J Diet Suppl. 2017 Nov 2.
8. Dongre S, Langade D, Bhattacharyya S. Efficacy and Safety of Ashwagandha (Withania somnifera) Root Extract in Improving Sexual Function in Women: A Pilot Study. Biomed Res Int. 2015.
Zaloguj się by dodawać komentarze